piątek, 13 września 2013

Zombie Striptizerki




Powód dla którego zdecydowałam się obejrzeć ten film na zawsze pozostanie dla mnie tajemnicą. W poszukiwaniu filmu o zombiakach po prostu natknęłam się na to cudeńko i niczym stwór całkowicie bezmózgi stwierdziłam, że i tak nie mam ochoty na coś bardziej ambitnego, więc dlaczego by nie. I tak „Zombie Striptizerki” na półtorej zagościły na moim ekranie. Nie był to czas stracony, ale można byłoby go lepiej wykorzystać. Prawdopodobnie, na ocenę i mój odbiór tego fantazyjnego dzieła, duży wpływ miał fakt, że jestem kobietą. Bo gdyby przyszło ten film oglądnąć mężczyźnie, myślę, że odbiór byłby zupełnie inny. Bo głównymi bohaterami „Zombie Striptizerek” nie są zombie, nie są nawet striptizerki, ale są nimi … cycki.


Film powstał w 2008 roku, jednak konwencją mocno trzyma się kina z lat 80, zresztą jakość również nie odbiega od produkcji sprzed lat. Nie można nazwać „Zombie Striptizerek” filmem klasy A, do sklasyfikowania tego tworu lepiej użyć dalszych literek alfabetu. Akcja zaczyna się w niedalekiej przyszłości, kiedy Ameryka (a jakże!) jest całkowicie skorumpowana, a trzymający się swojego stołka George W. Bush coraz bardziej zaczyna szaleć. Najnowszym pomysłem znienawidzonego przez Amerykanów prezydenta jest stworzenie substancji, która pozwoli przywracać do życia zmarłych żołnierzy. Zbyt intensywne zagraniczne interwencje spowodowały bowiem, że armia znacznie się pomniejszyła. Badania jednak wymykają się spod kontroli. Po pierwsze dlatego, że wirus poprawnie działa tylko na kobiety (zamienia je w zombiaki, ale takie, zachowujące resztki osobowości), z kolei z mężczyzn robi żądne mięsa bezmózgi. Ponadto, w ośrodku badawczym doszło do sytuacji, w której to zombiaki rozpoczęły inwazję, a naukowcy rozpoczęli obawiać się o swoje życie. W ramach odsieczy przybywa elitarna jednostka wojskowa, złożona z topowych żołnierzy i jednego nowego ciamajdy. „Drużyna A” wybija wszystkie umarlaki w ośrodku, jednak „świeżak” zostaje ugryziony przez jednego z żywych trupów, więc ucieka, w obawie przed utratą życia.


Głupkowaty ugryziony żołnierz trafia do pobliskiego klubu ze striptizem (które na skutek delegalizacji nagości, musiały przenieść się do podziemia). Tam umiera i staje się zombiakiem, a jego pierwszą ofiarą staje się Kat – blond striptizerka. Okazuje się, że jako zombiaczka, tancerka na scenie zmienia się w istną boginię seksu, doprowadzając oglądających ją mężczyzn do szaleństwa. Pod koniec każdego pokazu bierze jednego napalonego młodzieńca i na zapleczu zżera jego wnętrzności. Kiedy okazuje się, że inne pokazy już nie rajcują facetów tak bardzo jak pokaz umarłej Kat, jej koleżanki decydują się zostać zombie. W efekcie jest ich cztery, a ich pokarmem są oczywiście rozjuszeni panowie, którzy po przemianie zamykani są w klatce, znajdującej się w podziemiach podziemnego klubu. Taka taktyka nie mogła się skończyć dobrze …



Dalszej fabuły nie zdradzę (miejcie trochę niespodzianki, a co!). Zdradzę tylko, że w filmie będzie wyjątkowo dużo tańców erotycznych i striptizów, które w wykonaniu żywych, albo świeżych zombie, są całkiem, całkiem, ale kiedy na scenie pojawiają się podgniłe i rozpadające się umarlaczki, to raczej nie jest to już seksowne, a obrzydliwe. Tym bardziej zastanawia mnie, dlaczego oglądający je mężczyźni nie zwracali na to uwagi, a wciąż wiwatowali na swoje gnijące boginki.... FUJ! Takie same odczucie wywołała u mnie jedna scena – kiedy Kat walcząc ze swoją odwieczną przeciwniczką (mniej seksowną striptizerką, która bardzo chciałaby być najlepsza w swoim fachu) zaczyna strzelać z wiadomego miejsca (tak, tak – dokładnie tego) najpierw piłeczkami ping – pongowymi a potem bilami do bilarda. Uhhh …

Ale żeby nie było, jest też kilka plusów. Pierwszy to obsada, która idealnie pasuje
do filmu. Jeśli mamy rozbudzającą żądzę striptizerkę, to gra ją nie kto inny, jak sama Jenna Jameson, słynna gwiazda porno. Kiedy spotykamy okrutnego i chciwego szefa klubu, który za pieniądze pozamienia swoje pracownice w zombiaki, to wciela się w niego Robert Englund, czyli nie kto inny, jak Freddie Krueger. Nawet drugoplanowa gotka Lilith, zagrana została przez Roxie Saint, czyli wokalistkę specjalizującą się właśnie w gotyckich brzmieniach. 

Ponadto część fragmentów jest nawet zabawna, jak chociażby ochroniarz – osiłek,
który przy większej zadymie od razu wziął nogi za pas. O, albo meksykański woźny, który raczej nie stara się uciec od stereotypu imigranta. Poza tym, sceny, w których tytułowe zombie striptizerki zabierają się za zjadanie swoich ofiar, są czysto gore'owe, więc dla miłośników filmów o umarlakach w sam raz. Mimo wszystko jednak „Zombie Striptizerki” to rozrywka głównie dla mężczyzn, chociaż śmiem twierdzić, że normalny facet też w pewnym momencie stwierdzi, że oglądanie gnijącej panienki nie jest tak interesujące, jakby mogło się wydawać. Bo koniec końców każdy myśli głową, która jak się okazuje w „Zombie Striptizerkach” może być początkiem całkiem nowej epidemii umarlaczków.

MARSZOWA OCENA


Ada Struś

1 komentarz:

  1. W podobnym stylu utrzymany jest film "Zombies, zombies, zombies" http://zombie.com.pl/filmy/zombies-zombies-zombies-strippers-vs-zombies/
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń